FAScynujące forum
Forum dla rodziców, opiekunów i specjalistów zainteresowanych problematyką zaburzeń rozwojowych u dzieci i młodzieży

Zaburzenia zachowania - Dziecko kłamie - jak reagować?

Gośka - 2007-11-11, 13:16
Temat postu: Dziecko kłamie - jak reagować?
Kłamstwo jest problemem z którym zupełnie sobie nie radzę. Moja pociecha posiłkuje się nim kilka razy dziennie niezależnie czy problem jest duży czy mały. Kłamie, że nie ma nic zadane ( potrafię to zrozumieć), kłamie, że posprzątała w szafce, że nie szperała w moich osobistych rzeczach, że nie obcięła psu sierści, że nie wysmarowała okna masłem - dosłownie na każdym kroku. Dużo z nią rozmawiamy, ona zawsze idzie w zaparte i nigdy nie przyznała sie do winy, chociaż jest ona oczywista. Przykład - wysmarowała ściane w pokoju moja pomadką do ust, która potem leży u niej w koszu, ręce ma brudne i twierdzi, że to nie ona. W domu jesteśmy we dwie i pies...Płacze, zaklina się i przysięga,że nie wie kto to zrobił. I co wtedy? Takich sytuacji jest wiele. Kiedy masłem z kanapki wysmarowała okno u siebie w pokoju kazałam jej aby je umyła. Buczała przez pół godziny, że musi za kogoś sprzątać, a wiem na 200%, że ona to zrobiła. Wiem, że dzieci kłamią ze strachu przed karą, ale czasami jest to nie do zniesienia. Czy chce zwrócić na siebie uwagę? I tak w domu wszystko kręci sie wokół niej. Może macie podobne spostrzeżenia, proszę podzielcie sie uwagami. Pozdrawiam. :566:
agafia - 2007-11-11, 14:30

Mam podobne spostrzeżenia i wydaje mi się, że te kłamstwa wynikają raczej z odrzucenia emocjonalnego, które jest udziałem naszych dzieci, a nie z faktu organicznego uszkodzenia mózgu (co ma miejsce u FASolek) aczkolwiek rozdzielenie tych dwóch przyczyn nie wydaje mi się możliwe...

O kłamstwach naszych dzieci pisałam już na epomoc, więc powtórzę co na ten temat myślę (czyli sie powymądrzam ;) ):

Kłamią, bo dla czego nie maja kłamać. Kłamią, bo po co mają mówić prawdę, bo mówią to czego dorośli oczekują (albo myślą, że takie są oczekiwania), bo odpowiadają cokolwiek byle szybko, byle się od nich odczepić, bo boją się kary, bo boja się braku akceptacji, bo boja się akceptacji (bo bliskość boli jeszcze bardziej niż kolejne odrzucenie)...

Po prostu kłamią, bo muszą. Bo myślą tylko w kategoriach "tu i teraz". Kłamstwo doraźnie rozwiązuje sytuację, choćby tylko na najbliższe 5 minut. Ale przecież nie wiadomo czy za te 5 minut świat będzie nadal istniał...

Kłamią, bo takie mają doświadczenie życiowe, bo zostały odrzucone, bo nigdy nie było związku pomiędzy "teraz" a "później", więc czemu nagle ma się ten związek pojawić i cokolwiek ma mieć jakiekolwiek przewidywalne konsekwencje....

Nie ma powodu aby mówiły prawdę i nie ma powodu aby nam ufały.

Te dzieci już się na dorosłych zawiodły, musimy im dać podstawy do tego aby nam znów uwierzyły, i musimy im dać bardzo dużo czasu.....
Jeśli musisz znać prawdę nie pytaj dziecka odrzuconego.
Jeśli nie chcesz stracić wiarygodności, autorytetu czy czegoś tam jeszcze nie stawiaj się pod ścianą. To Ty musisz być kilka ruchów przed dzieckiem, Ty musisz przewidzieć.
Jeśli nie postawisz ani siebie ani dziecka w sytuacji bez wyjścia to znajdzie się wyjście...

Biorąc do domu dziecko bez nóg nie dziwimy się, że nie gra w football.
Biorąc do domu dziecko odrzucone nie powinniśmy się więc dziwić, że kłamie.

To nie jest szukanie usprawiedliwienia dla kłamstwa w psychologii, to jest szukanie przyczyny.

Kłamstwo to skutek, objaw choroby. Leczenie objawowe nie przyniesie nam spodziewanych rezultatów. Trzeba się zmierzyć z przyczyną...

A to jest bardzo trudne....

bolek - 2007-11-11, 14:40

Gosiu.

Nie jestes sama. Moj starszy syn klamal, klamie i klamac bedzie.
Najciekawsze jest to ze niezaleznie od tego czy mial potrzebe czy nie. Po prostu bylo to regula. Niejednokrotnie sam wierzyl w swoje klamstwa. A niektore byly tak poronione, ze nikt nierozumial dlaczego.

Probowalismu roznych sposobow byle by tylko mowil prawde. Niestety.

Dzis ma prawie 26 lat i tak samo kamie jak kiedys. A nas uwaza za kogos komu nie wolno ufac Chociaz nigdy mu krzywdy nie zrobilismy. Dla obu synow, jestesmy po prostu maszynka do rozwiazywania problemow i dawania pieniazkow...

Zycze powodzenia.

Gośka - 2007-11-11, 15:50

Dzięki agafia, bolek. Nie dziwię się, że kłamie, ale: jest u nas już 8 lat, to przecież sporo czasu, nic sie jednak nie zmienia( jeśli o kłamstwo chodzi). Może to zbyt krótko? Wątpię, czy kiedykolwiek znajdę przyczynę, wiele zagadek już rozwiązałam, ale tu jestem bezsilna.Często zadaję sobie pytanie jak powinnam zareagować i to jest mój problem. Nie wiem karać - nie karać, rozmawiać, kazać naprawić szkody itp. Najgorzej jest wtedy, gdy sama nabroi i twierdzi, że to mój biologiczny syn. On się złości, ja łagodzę sytuację, ona jeszcze dogaduje, młody ucieka do swojego pokoju i czuje sie skrzywdzony- cyrk, opera. To wszystko jest takie trudne, a chciałoby się tak jak Korczak postulował - nie zaszkodzić tylko pomóc. "Dziecko to motyl nad spienionym potokiem życia, jak dać trwałość, a nie obciążyć lotu, hartować, a nie niszczyć skrzydeł".
bolek - 2007-11-12, 11:16

Gosiu

Na pewno jest jedna rzecz ktora spowodowala ze mlodzy syn (moj oczywiscie) bardzo ograniczyl klamanie. A mianowicie konfrontacja. Tak czesto jak tylko mozesz udowodnic ze klamie, rob to.

agafia - 2007-11-12, 11:40

To jest myślę też tak, że każdy z nas w sytuacji trudnej, w której istnieje konieczność poniesienia konsekwencji swojego czynu ma wybór - albo skłamie odsuwając te konsekwencje albo powie prawdę ponosząc je bez odraczania.
To działanie mniej lub bardziej świadome ale wymagające istnienia dość skomplikowanych mechanizmów emocjonalnych regulowanych pracą centralnego układu nerwowego.
Nasze dzieci generalnie takiego wyboru nie mają (skłamać czy powiedzieć prawdę), mają tylko jeden utrwalony mechanizm - żyć tu i teraz dla własnej pomyślności. I tym patentem MUSZĄ skłamać, bo inne opcje nie są dla nich dostępne....

Gośka - 2007-11-12, 13:58

bolek napisał/a:
Gosiu

Na pewno jest jedna rzecz ktora spowodowala ze mlodzy syn (moj oczywiscie) bardzo ograniczyl klamanie. A mianowicie konfrontacja. Tak czesto jak tylko mozesz udowodnic ze klamie, rob to.

Nie wchodzi w grę, bo ona nigdy nie przyznaje sie do winy, nawet gdy jest to oczywiste - ta opcja odpada.

Gośka - 2007-11-12, 14:09

Tak agafia, zgadza się wszystko. Przeżyjemy.
bolek - 2007-11-12, 23:33

Agafia.
Czy to oznacza ze musimy akceptowac klamstwa???

agafia - 2007-11-13, 00:02

Moim zdaniem w pewnym sensie jest to rodzaj akceptacji.

Możemy (na tyle na ile dziecko jest w stanie zrozumieć) informować je, że to co mówi jest kłamstwem, i że to nam się nie podoba.
Możemy starać się unikać sytuacji, w których dziecko ma okazję kłamać (np. jeśli je przyłapiemy na czymś i jesteśmy pewni na 100 %, że coś zmalowało, to nie musimy już pytać - kto to zrobił; gdy dziecko wraca ze szkoły nie musimy pytać czy coś jest zadane jeśli możemy to sami sprawdzić w zeszytach ew. umówić się z nauczycielka na jakąś formę przekazywanie nam informacji bez udziału dziecka etc.).

Ale, w mojej ocenie, dla naszego własnego dobra i psychicznego komfortu musimy przyjąć do wiadomości, że kłamstwo jest immanentną cechą naszego podopiecznego...
Ale to jest moja ocena....
Mnie jest łatwiej żyć z FASolkami jeśli nie frustruje mnie za każdym razem ich FASolkowatość. I myślę sobie, że i im jest łatwiej jeśli nie są co krok strofowane, pouczane, nie mają ciągle ze świata zewnętrznego komunikatu "to co robisz jest złe, nie umiesz, nie nadajesz się, ciągle kłamiesz...".
Zdaję sobie sprawę, że naszym celem jest doprowadzenie podopiecznych do maksymalnie samodzielnego i komfortowego życia. Ale aby cokolwiek udało się z nimi zrobić na drodze zwanej wychowaniem, to musimy uzyskać "narzędzia" do tego wychowania. A te narzędzia to w dużej mierze więź z nami - aby dziecko miało dla kogo się starać i adekwatna samoocena dziecka - aby było samo dla siebie wartością.

Gość - 2007-11-13, 18:38

Masz rację Agafia, też nie jestem zwolennikiem ciagłego sforowania dzieci, bycie " trzeszczącą babą" to najgorsze co może być. Boję się jednak, żę ignorowanie pewnych zachowań może być przez moje dziecko odbierane jako przyzwolenie.
W domu wiele spraw da sie opanować, wytłumaczyć, zrozumieć. Niestety, świat zewnętrzny nie jest tak łaskawy dla naszych dzieci. A przecież muszą żyć wśród ludzi. Jeśli mnie okłamie pół biedy, a jeśli będzie kłamać w szkole pogorszy znacznie i tak marną swoją pozycję. Z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że jestem tego świadoma, że moje dziecko jest chore, ale gdy nożyczkami obcięła rogi kanapy i stwierdziła, że tak było zawsze miałam ochotę nią potrząsnąć. Szkoda, że inni forumowicze nie chcą dzielić się swoimi doświadczeniami. Zapraszam do dyskusji.

Gośka - 2007-11-13, 18:39

To ja Gośka jakoś mi się wylogowało.
agafia - 2007-11-13, 19:26

Gośka napisał/a:
Szkoda, że inni forumowicze nie chcą dzielić się swoimi doświadczeniami.


Szkoda....
Bo mam wrażenie, że ciągle ja się wymądrzam ;)

Wydaje mi się, że warunkiem sine qua non bycia z FAScynującym dzieckiem jest AKCEPTACJA.
Akceptacja dziecka z jego ułomnościami, akceptacja siebie...
Resztę można jakoś "dograć" z czasem.
Nauczycieli w szkole edukować (trudne zadanie).
Zewnętrzne środowisko wspierające budować (zadanie prawie awykonalne).
Komunikaty (nie obniżające poczucia wartości dziecka) o tym, że kłamstwo nie jest właściwe dziecku wysyłać...

No cóż... jeśli ktoś świadomie zdecydował się na przyjecie FASolki to mu łatwiej. Jeśli dostał "jajko z niespodzianką" to ma mocno pod górkę...

Małgosia G. - 2007-11-13, 19:52

Agafia, czytam to wszystko z wielkim zainteresowaniem. Wcale się "nie wymądrzacie", piszecie o tym co macie na co dzień, a jest to o wiele cenniejsze niż przeczytanie kilku suchych regułek nt. czym jest FAS. Moje dzieci są malutkie i na razie nie mam z tym większych problemów. Synek jeszcze wierzy, że kiedy skłamie - rośnie mu nos - jak u Pinokia i sam się do wszytkiego przyznaje... ;) Ciekawe jak długo...
Gośka - 2007-11-13, 20:46

Szkoda....
Bo mam wrażenie, że ciągle ja się wymądrzam ;)

No co ty Agafia, bardzo lubię Twoje posty. Lubię słuchać ludzi, którzy mają coś do powiedzenia. A jeżeli chodzi o jajko niespodziankę...no cóż tak właśnie było. Ale nie żałowaliśmy nawet przez chwilkę. Pod górkę to my mieliśmy kilka lat temu, kiedy wiele osób zarzucało mi, że nie tak zajmuję sie dzieckiem, bo nie upośledzone, a nic się nie nauczyło. Nie dopilnowane i koniec. I jakieś dziwne takie.... Był psychiatra, tłum psychologów i różne, dziwne diagnozy. Teraz już wiemy, że to FAS i wiele się w nas zmieniło. Nasze dzieci są dużo starsze, pomału "uciekają" z domu. Naszym priorytetem jest więc wiedzieć więcej ,wspierać, usprawniać. I może czasami jestem uciążliwa, ale chcę korzystać z doświadczeń innych, bo kto jak nie praktycy mają najwięcej do powiedzenia. :D

bolek - 2007-11-13, 21:57

agafia napisał/a:


Wydaje mi się, że warunkiem sine qua non bycia z FAScynującym dzieckiem jest AKCEPTACJA.
...
No cóż... jeśli ktoś świadomie zdecydował się na przyjecie FASolki to mu łatwiej. Jeśli dostał "jajko z niespodzianką" to ma mocno pod górkę...


AKCEPTOWAC mozemy cos co znamy. Nic o FAS/E nie wiedzielismy. Dopiero od 3 lat daczalem polykac ten temat. A POD GORKE to malo powiedziane. Zgroza i horror. Gdybysmy wiedzieli wiecej na ten temat, inaczej bysmy do calosci podchodzili. Niestety ale 3 lata temu oboje chlopcy byli juz na swoim. Zdazyli sobie sknocic papiery, nauczyc zlych "manier" itp.

Mlodszy od 2 lat wzial sie za siebie. Jest duzo lepiej. O starszym ciezko pisac. I tak jak Gosia wczesniej napisala, MY bylismy winni wszystkiemu. Nie potrafilismy wychowac dzieci. A uwiezcie. Zycie im poswiecilismy. Probowalismy uczyc zycia tak jak pieski sie uczy. Nagrodami. Zona poswiecila caly swoj czas. Ja musialem pracowac. Czeste wyjazdy...

Babcia i zona zawsze byly w domu. Dzis ( a raczej od 2 tygodni) otworzyly nam sie oczy. Nigdy nie bylo na internecie tyle info o FAS/E co dzis.

Wiec walczymy dalej.

Gośka - 2007-11-14, 20:11

Wiem Bolek, sami często przeżywamy wzloty i upadki. Ale wzlotów jest coraz więcej. Sama diagnoza nie była dla mnie wstrząsem, bo przeczuwałam co może być, ale do końca miałam iskierkę nadziei, że to nie FAS. Teraz jestem o wiele spokojniejsza, wiem co mam robić, jak kochać tę rogatą duszę. I chociaż czasami doprowadza mnie do rozpaczy NIGDY, PRZENIGDY nie zamieniłabym jej na inne dziecko. Ona jest jaka jest i ciągle dążę do tego aby lepiej ją poznać i maksymalnie usprawnić. I cieszę się gdy sama idzie do łazienki aby się umyć, gdy robi sobie kanapki, gdy mówi nasz dom a nie wasz dom. Sądzę, że trzeba ciągle szukać, zmieniać swoje myślenie i cieszyć się życiem, chociaż czasami jest pod górkę. Dzięki Waszym staraniom synowie jakoś sobie radzą. Pomyśl co by było gdyby nie Wy...Pozdrawiam serdecznie
bolek - 2007-11-14, 23:57

Gosiu.

Oboje z zona wolimy nie myslec co by bylo gdyby nie my...

Ale mamy zal do (nie wiem kogo) ze nas nie ostrzegli. Nie dali mozliwosci wyboru. Nie dali wiedzy na ten temat.

Dzis nam jest latwiej. A zwlaszcza po przeczytaniu bloga Marka.

Czytalas? Polecam goraco.

Mam nadzieje ze znajdzie sie kidys ktos kto to przetlumaczy na angielski. Tyle osob by mialo lepsze zycie. I rodzice i mlodzi.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group